czwartek, 3 października 2013

Późne Królestwo. Pierwsze pięć tysięcy lat Polskiej Piłki Nożnej.


Z piłką nożną sprawa wcale nie jest taka prosta i oczywista, jak niektórym się dziś wydaje.

Po pierwsze: przez pierwsze 4 tysiące lat istnienia Polski, piłka nożna była domeną kobiet. Żaden mężczyzna nie ważył się uprawiać tego sportu. Było to zagrożone nawet karą Wiecznej Banicji do Ligi Wysp Owczych. Kobiety były naturalnie predysponowanie do zajmowania się tą grą, która wymaga inteligencji, podzielności uwagi, współpracy i szerokich horyzontów. Polscy mężczyźni, którzy jak się sądzi, zostali tutaj przewiezieni w niewiadomy sposób z wiosek Sycylii, kompletnie się do piłki nożnej nie nadawali.

Na marginesie: trop sycylijski w kwestii pochodzenia polskich mężczyzn potwierdzają podobne zachowania między oddalonymi teraz od siebie pobratymcami. Należą do nich:

- kult matki, jako istoty mistycznej, mitycznej i budzącej strach;
- tendencja do uważania stanu małżeńskiego za czas, w którym męskość już się kończy. Co objawia się skrajnym zapuszczeniem intelektualnym i fizycznym;
- traktowanie wszystkich poza matką, żoną i córkami, kobiet, jako potencjalnych obiektów seksualnych niewymagających żadnego zaangażowania emocjonalnego i ekonomicznego;
- tendencja do stawania po stronie własnej matki lub chronienia się pod jej skrzydłami, w przypadku konfliktu z własną żoną/partnerką.

Tak… Wróćmy jednak do Polskiej Piłki Nożnej.

Jej fenomen można bowiem rozpatrzyć tylko poprzez narzędzia badawcze charakterystyczne dla szkoły historycznej tzw. Długiego Trwania.
Po pierwszych czterech tysiącach lat panowania Polskich Piłkarek Nożnych, coś zaczęło się zmieniać. Z początku powoli, a potem coraz gwałtowniej.

Tuż po chrzcie Polski, który wciąż wydaje się wydarzeniem dość kłopotliwym i nie do końca potwierdzonym, powstała w głębokiej tajemnicy pierwsza Męska Drużyna Polskiej Piłki Nożnej pod nazwą Mieszko I Gniezno. Dla niepoznaki zespół ten udawał dość skutecznie drużynę Wojów Nie Piłkarzy, Bo Przecież Wiadomo, Że To Niemożliwe.

Polska Męska Piłka Nożna nigdy nie była jednak grą. Albo była nią raczej, ale nie w sensie, który zazwyczaj przypisuje się temu słowu. Była ona za to enklawą męskiego oporu i szkołą uczenia się trudnej sztuki codziennego pozorowania większości działań. W PMPN wszystko wygląda tak, jak w zasadzie wyglądać powinno. Są drużyny, piłkarze, działacze, sędziowie i kibice. Nie dajcie się jednak temu zwieść. To jedna z najlepiej zaplanowanych i odgrywanych mistyfikacji w historii świata. Składa się ona w większości ze spreparowanych meczów, sędziów-wydmuszek, zawodników-widm, działaczy w stanie komy oraz kibiców, którzy kompletnie tym wszystkim nie są zainteresowani. To jeden z największych Teatrów Cieni. Wielki Światowy Eksperyment, który ma udowodnić, że możliwe jest realne życie w kompletnie zmyślonym świecie.

Filozofia Polskiej Męskiej Piłki Nożnej jest głęboko zakorzeniona w naszym mentalnym krajobrazie. Poprzedza ona o kilkanaście lat chrzest Polski i jest w naszych duszach wyryta mocnej, niż dokonania Jezusa z Nazaretu. Sednem tej filozofii jest Pozoryzm, który ma swoje odmiany bardziej lub mniej radykalne.

Pozoryzm jest dość kłopotliwym narzędziem emancypacji. Jego Ojcowie Założyciele uważają, iż każde podejmowane działanie ma być pozorem działania, które rzeczywiście chciałoby się podjąć. Chodzi tu o ukrytą walkę z Praktycyzmem, który uważany jest za obcą narośl, kompletnie nie przystającą do Misji Dziejowej Polaków. PMPN jest codzienną szkołą, w której trenuje się pod okiem wybitnych fachowców pozorowany rozwój, pozorowane strategie, pozorowane mobilizacje oraz kompletnie niepozorowaną (tu wyjątek) sztukę wygrywania poprzez przegrywanie (gloria victis).

Nieliczne zwycięstwa Polskiej Męskiej Piłki Nożnej (Cedynia, Płowce, Grunwald, Wiedeń i Chorzów) też tylko pozornie przedstawiane są jako Wieczne Sukcesy. Prawdziwym bowiem ich przesłaniem jest rada:

Zwycięstwo rodzi zbyt wiele kłopotów, unikaj go jak ognia. Prawdziwym zwycięstwem bowiem jest to, które wydarzy się gdy Czas Dobiegnie Końca.

I ku temu zmierza właśnie Polska Męska Piłka Nożna, do sukcesu jakim będzie zdobycie mistrzostwa świata w dniu Sądu Ostatecznego przed Najwyższym z Sędziów, do którego nikt nie będzie ważył się krzyknąć:
„Ty Kaloszu!”

Poza tym wiadomo już przecież, że to Polak. A nie Niemiec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz