sobota, 5 października 2013

Późne Królestwo. Wprowadź Bohatera, Marcin.


A.napisała:

„Może wprowadź bohatera?”

Pewnie. Mam tylko jeden mały problem. Tutaj bohaterami są Ci, co już umarli. Reszta postrzegana jest jako statyści. A to już nie to samo – jak śpiewało De Mono.
Tu żyje się dla Chwały Wiecznej, która przyjdzie Później. Bohaterem nie zostajesz z wyboru. Specjalna Komisja o tym decyduje. Musisz być bez skazy. Musisz więc już być martwy i nikt, tak naprawdę, już o prawdziwym tobie rozmawiać nie może.

A robi się to tak:

Rodzisz się. Jesteś płci męskiej. Ogólnie to masz bardzo trudną sytuację, ale nigdy się nie poddajesz. Idziesz do szkoły. Lubisz czytać, jesteś ciekawski, dbasz o tężyznę fizyczną. Dość szybko zostajesz liderem grupy rówieśniczej. Przeciwników do korony traktujesz z buta, ale szlachetnie. To znaczy nie dobijasz ich, co kończy się często dla Ciebie nieprzyjemnie.
Uczysz się dalej, ale coś tą naukę przerywa. Coś Tragicznego albo Wielki Zryw Serca. Nauki nie da się kontynuować, bo nadszedł czas poświęceń i nie ma czasu na głupoty. Twoją rolą jest również wbicie do głów tego przekazu swoim koleżankom, kolegom oraz wszystkim przyszłym wielbicielom.

Piszesz więc listy otwarte i niestarannie ukryte pamiętniki, w których tłumaczysz rzeczy wzniosłe, które przychodzą ci do głowy podczas obierania kartofli. Opary ze świeżo pomalowanego kiepską farbą pokoju, powodują, że masz wizje.
W tych wizjach trzeba: „Na koń!” i „Za broń” w imię „Wolności”. Wierzysz, że nie sprawisz zawodu zastępom Przodków i przypadkiem czegoś nie wygrasz. To byłaby Żenada. Zresztą, w takim wypadku na czym budować romantyczną legendę.
Wychodzisz. Nie masz nic, łącznie z instynktem samozachowawczym. Masz za to usta pełne frazesów. Oczywiście tylko na niby, bo ogólnie to najczęściej przeklinasz i wrzeszczysz. Przeczytałaś za dużo książek pisanych dla pieniędzy i pokrzepienia ducha, więc nie potrafisz odróżnić fantazji od rzeczywistości.

Napotykasz pierwszą przeszkodę. Wykańczasz w heroicznej, acz bezsensownej walce większość tych, którzy za tobą stanęli. Nie jesteś głupim człowiekiem. Czujesz, że coś tu nie gra, że może warto by było spróbować inaczej. Boisz się tej myśli. Nigdzie o niej nie słyszałeś. By ją zagłuszyć przeklinasz więc i wrzeszczysz. Próbujesz sobie wmówić, że znasz z opowieści przypadki, jak to tuż przed całkowitą porażką zdarza się cud.

Spotykasz na drodze Sprzymierzeńców. Oni próbują ci przedstawić swój plan działania. Jesteś jednak bohaterem. Przeklinasz więc tylko i głośno wrzeszczysz, bredząc coś o Termopilach. Sprzymierzeńcy próbują ci zasugerować, że to tylko Rekonstrukcja Rzezi Wszystkich Polaków z okazji Miejskiego Pikniku Rodzinnego, ale ty im już nie ufasz i wysadzasz ich w powietrze w imię wyższych wartości. Bo przecież w momencie próby wiele jest spraw ważniejszych od banalnego ludzkiego życia.
Ktoś daje ci do ręki pochodnię, którą masz oświecić cały świat. Świat tego nie chce, więc go podpalasz. Wiesz przecież, ze najlepsi powstaną jak feniks z popiołów.

Zamieniasz swój dom w twierdzę, która broni się za pomocą kolejnych ofiar przed Cywilizacją Śmierci i Ideologią Czarnego Gender. Wiesz, ze zginiesz, więc chcesz zabrać ze sobą jak najwięcej ludzi do Nieba. Potrafisz się zatroszczyć.
Wchodzisz na kolejny level, bo wszystko ci się już pomieszało z gorączki miłości do Ojczyzny. Tam są smoki wawelskie, które z przyczajki kopią drugi tunel warszawskiego metra. Ty wiesz jednak, że to nie o metro chodzi. Smoki chcą przekopać się do Saskiej Kępy, gdzie postawią Nowy Wawel na którym zasiądzie niemiecko-rosyjsko-żydowski Jaszczur.

Moment jest trudny i his(te/to)ryczny. Masz dynamit, który chroni cię przed nocą. Nie ma czasu na myślenie. Wysadzasz obie linie metra. Smoki patrzą na ciebie z uznaniem i mówią, że będziesz mógł zachować szablę, jak się poddasz. Grasz na zwłokę, albo raczej zwłoki. W między czasie budujesz tajny tunel, którym najtęższe umysły namawiające innych do poświęcenia się dla sprawy uciekają wraz z rodzinami do bratnich (bo przecież nie do pedalsko siostrzanych) Węgier. Oni przetrwać muszą, by kolejnym pokoleniom sączyć Idee do głowy.

Potem wydajesz rozkaz walki do ostatniego naboju (nie wspominasz o ludziach) i ogłaszasz się Naczelnym Wodzem. Policja próbuje cię bez przekonania aresztować, obawiają się czarnego PR „Biją najlepszych synów tej krainy!”. Straż Miejska już od dawna ma przechlapane, więc informuje, że ona się nie będzie wtrącać.
Wygłaszasz ostatnią mowę do Narodu, w której wzywasz wszystkich do usypania Gór-Szańców wokół całego kraju, oraz wokół większych miast. Góry mają mieć minimum 3 tysiące metrów i być w dużej mierze zbudowane ze śmieci i reklam wielkoformatowych, których ci u nas pod dostatkiem.

Uspokajasz wszystkich , ze bezpieczeństwo Lidla i Biedronki, jest dla ciebie priorytetem, za który gotowy jesteś umrzeć w męczarniach. Apelujesz by bronić centra handlowe i banki, a w pozostałych przypadkach stosować taktykę spalonej ziemi.
Tuż po zakończeniu odezwy umierasz na zawał serca podczas schodzenia po schodach z piątego piętra. Nigdy o siebie nie zadbałeś.

Ale kraj ma nowego bohatera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz